poniedziałek, 23 maja 2016

Rome - Bonus 1

Mam nadzieję, że z niecierpliwością oczekujecie na kolejny rozdział Rome. Żeby umilić Wam ten czas (bo za tydzień będzie nowy rozdział) wrzucam bonusowy rozdział, który jest o... Zresztą sami przeczytajcie. 
Jak już kiedyś mówiłam opowiadanie ma sporo niepozamykanych wątków, a tutaj właśnie zaczyna się kolejny... Ciekawy? Jeśli tak, proszę o komentarz, a może doczeka się kiedyś kontynuacji (w mojej głowie jest już gotowy ;) ) 

W sobotę późnym wieczorem w Black Archangel, Billy przygotowywał kolejnego drinka dla jednego ze stałych gości klubu. Jednego z tych uroczych mężczyzn, którzy przychodzą tutaj na wielkie podrywy, by odhaczyć kolejną nową ofiarę ich przelotnych nocnych numerków. Niebywałym plusem tego konkretnego mężczyzny było to, że dawał wysokie napiwki za dobrze przygotowanego drinka, więc warto było się postarać.

W całej tej sobocie nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie jakiś nastolatek. Billy widząc go od razu wyczuł kłopoty. Chłopak miał nie więcej niż dwadzieścia lat, więc nie miał prawa przebywać w lokalu. Rozglądał się wokół jakby próbował coś znaleźć. Wreszcie zrezygnowany spojrzał wprost na Billego i marszcząc lekko brwi ruszył w jego stronę.

Billy przyjrzał mu się uważnie z bliska. Miał ciemne włosy i oczy oraz był dobrze zbudowany, co zapewne zawdzięczał siłowni. Miał na sobie czarny podkoszulek i jeansy. W uszach miał tunele i po kilka kolczyków. 

- Słuchaj barmaniku – powiedział do Billyego – potrzebuję zobaczyć się z twoim szefem. Powiedziano mi, że znajdę go na górze. I co? I nic. Zaprowadź mnie do niego.

Billy nie zwracając na niego uwagi podał gotowego drinka klientowi i schował do kieszeni spodni otrzymany napiwek.

- Barmaniku, mówię do ciebie – chłopak pomachał mu ręką pod nosem.

- Jeśli myślisz, że tym "barmanikiem" zachęcisz mnie do rozmowy z tobą, to się grubo mylisz.

- Ok. Panie barmanie. Potrzebuję porozmawiać z twoim szefem. Możesz mnie do niego zabrać? Albo chociaż powiedzieć, gdzie go znajdę?

- Sorry, że cię rozczaruję, ale on nie rozmawia z dzieciakami.

- Nie jestem dzieckiem. No i ochrona mnie wpuściła...

- Bo jest sobota, mają dużo dzisiaj na głowie i nie poznali się na twoim podrabianym dowodzie. Nie wiesz, że nie wolno ci przebywać w żadnych barach?

- Nie przyszedłem pić, tylko znaleźć pracę. Potrzebuję pieniędzy.

- Do tego potrzebujesz pokory, umiejętności, doświadczenia i dwudziestu jeden lat.

- Czyli wszystko mam.

Billy zmarszczył brwi.

- Pokaż dowód.

Chłopak zrezygnowany podał mu dokument. Barman przyjrzał się dokładnie zdjęciu oraz informacji na nim.

- David Smith, lat dwadzieścia osiem? Co za kit... Masz góra dwadzieścia. Nie mylę się? - spojrzał badawczo na chłopaka.

- Co cię to kurwa obchodzi?

- Pokory też nie masz. Myślisz, że Justin będzie tolerował takie przekleństwa i brak szacunku do starszych?

- No to co mam zrobić? Potrzebuję pracy.

- Rodzice nie chcą kupić najnowszego telefonu?

- Rodziców nie ma. Ok? Swojego ojca nie znam. Matka zapiła się parę tygodni temu na śmierć. Miała tyle długów, że komornik zabrał tę klitkę, którą mieliśmy. Opieka społeczna dała mi i mojej siostrze dwie opcje. Albo dadzą nas do rodzin zastępczych, albo weźmie nas ojciec Lilly. Tylko on nie chce mieć z nią nic wspólnego. O sobie już nie wspomnę, bo nic nas nie łączy. Dogadałem się więc z nim, że gdyby opieka pytała, to mieszkamy u niego, a w rzeczywistości zabrałem Lilly i sam próbuję wszystko ogarnąć. Potrzebuję pieniędzy, żeby opłacić pokój w motelu i dać jej coś jeść. Zresztą, po co ja ci to mówię... Cholera... - chłopak oparł się łokciami o bar i schował twarz w dłonie

- Jaką chciałeś tutaj pracę zdobyć? - zapytał Billy. O nic więcej nie był w stanie zapytać. Jeśli chłopak mówił prawdę, jak zresztą wydawało się Billyemu, który znał się na ludziach, to zupełnie źle go na początku ocenił po wyglądzie i języku.

- Cokolwiek, nawet prostytucja, byle starczyło na dach nad głową i jedzenie.

- Masz, sto dolców i uciekaj – powiedział Billy dając mu z portfela pieniądze. Zrobiło mu się naprawdę szkoda chłopca.

- Nie chcę twoich pieniędzy – powiedział cicho – nawet nie wiem, kim jestem. Jak bym się odwdzięczył?

- Jestem Billy.

- Nick.

Billy odszedł obsłużyć dwóch klientów. Po chwili wrócił i nachylił się nad chłopakiem.

- To ile masz lat?

- Dziewiętnaście, a moja siostra dwanaście.

- Nawet nie myśl o prostytucji. Jest wiele innych, ciekawszych zawodów i znowu nie tak mało płatnych. Studiujesz?

- Już teraz nie.

- A twoja siostra w której jest klasie podstawówki?

- Za trzy tygodnie kończy szóstą klasę.

- Rozumiem... A na jakim kierunku byłeś?

- Biznes i zarządzanie.

- Zresztą... Jaki by to nie był kierunek, na studia musisz wrócić.

- A co z pracą? Potrzebuję jej.

- Bardziej potrzebujesz pomocy. Wiesz? Może masz cięty język i ciężki charakter, ale czuję, że się dogadamy. Pomogę tobie i twojej siostrze.

- Jasne... Zadzwonisz po opiekę żeby mi ją zabrali.

- Nie. Zabiorę cię do siebie. Może nie mam za dużo miejsca, ale jakoś się zmieścimy we trójkę. Stawię się również za tobą u Justina. Będziesz mi tutaj pomagać za barem. A co tam, zobaczymy co powiesz, jak cię ktoś "barmankiem" nazwie. A co dalej... Zobaczymy.



Nick spojrzał zaskoczony na Billego. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Może mężczyzna naprawdę mu pomoże?

1 komentarz:

  1. Mało...... Za mało....... Więcej........ Chcę więcej.... Dużo więcej......!!!

    OdpowiedzUsuń